- autor: qba, 2016-11-02 13:21
-
Relax Zaczarnie z impetem awansował do I ligi Tarnowskiej Ligi Futsalu Pawłowski Sport pokonując dwukrotnie wszystkich rywali w poprzednim sezonie. Teraz śrubują rekord w ilości zwycięstw bez straty jakichkolwiek punktów, choć wiadomo, że stawka zespołów jest coraz silniejsza. Pierwszym ich rywalem było Gawro i tu nastąpiło małe zaskoczenie, bo w pierwszych sekundach spotkania gola zdobył Maciej Wójtowicz i Relax musiał odrabiać straty.
Mozolnie, ale jednak skutecznie zaczęli odrabiać straty, a sygnał do ataku dał nie kto inny jak Tomasz Nytko. Krystian Kwarciński, Rafał Zegar, Patryk Bezkosty i dwukrotnie Mateusz Wardzała sprawili, że Gawrony ze spuszczonymi głowami schodzili z parkietu znajdując się na samym dole ligowej tabeli. Na drugim miejscu uplasowała się Westovia II Cerber, która jednak najpierw straciła gola z beniaminkiem Fizjoterapią Remaks, po strzale Marcina Turaka. Do głosu doszedł jednak najskuteczniejszy zawodnik "żabek", Sebastian Włodek, który jeszcze w pierwszej połowie zdobył dwa z trzech goli i wprowadził pewien spokój w poczynaniu wicemistrza tych rozgrywek poprzedniego sezonu. Na chwilę mały zamęt wprowadził Kamil Tadel, ale dwa strzały Kamila Kubisa i piękny lob Artura Kozy zapewnił Westovii pewną wygraną. To co najciekawsze było jednak w pozostałych trzech meczach. W pierwszym z nich odmieniona drużyna POROLEX/AGIFA była faworytem grając przeciwko Kochamtenklub, ale Bartłomiej Mądel wprowadził zamieszanie otwierając wynik. "Kawiarze" musieli więc szukać swoich szans w atakach pozycyjnych, ale dopiero w drugiej połowie, dobrze rozegrana akcja z piwotem przyniosła skutek, kiedy to Hubert Kró lwyrównał stan pojedynku. Aktywny w całym spotkaniu Michał Kwater znów jednak wyprowadził graczy ze Skrzyszowa na prowadzenie i nie oddali go już do końca. Szybko, bo już w 14 sekundzie spotkania Grupa Azoty Kapro wyszła na prowadzenie i swym doświadczeniem mieli bronić tej zaliczki. Wkradły się jednak błędy przeszłości, w tym indywidualne, przez co wzmocniony beniaminek (B)oca Czemarol/Mado wykorzystał je bez skrupułu. Dwukrotnie uczynił to Sławomir Tułacz, a raz Artur Rogóż. Taki wynik długo się utrzymywał i nic nie zapowiadało trzęsienia ziemi. A jednak tak się stało, a Łukasz Węgrzyn zdobywając swoją drugą bramkę w tym meczu pokazał, że wszystko jest możliwe. Od tego momentu "władzę" na parkiecie przejął Mateusz Nosek i popisując się hattrickiem doprowadził do zwycięstwa swojej drużyny. Biała Gwiazda miała za zadanie pokonać "czerwoną gwiazdę" i postawić pierwszy krok w kierunku awansu. Sławomir Sępek i Dariusz Ziejka pokazali jednak, że nie przyjdzie im to łatwo. Dwoma celnymi strzałami do remisu doprowadził Jakub Kot i wydawało się, że to będzie kwestią czasu, by wpadła kolejna bramka dla graczy z Powiśla Dąbrowskiego. Tak też było, ale zanim Mateusz Rzepka (zdj) zdobył tego gola to wcześniej stracili, a skutecznym strzałem z daleka popisał się Janusz Sysło. Czas płynął bardzo szybko, a nerwowe poczynania na boisku powodowały częste faule. Doprowadziło to do horroru w ostatnich sekundach, a przed doskonałą szansą na kolejne prowadzenie miała Crvena Zvezda. Nie zdołała jednak skutecznie wykonać przedłużonego rzutu karnego, a po upływie kilkunastu sekund taką samą szansę miała Biała Gwiazda. Do piłki podszedł bramkarz Oskar Płaneta i potężnym strzałem trafił niemal w samo okienko. Nic z tego! Sędziowie dopatrzyli się nieregulaminowego wbiegnięcia zawodnika przed strzałem i nakazali powtórkę tego karnego. Tym razem strzał był jednak niecelny, a z kontratakiem ruszyła jeszcze Crvena i dosłownie czubkiem buta rywale uratowali remis.